W
piątek szkoła była zamknięta, ponieważ Wielki Piątek jest w Anglii dniem wolnym
od pracy. Jedynie nasza comeniusowa grupa miała zajęcia i szkołę otworzył
specjalnie dla nas Jonny. Dzisiaj każdy trochę się denerwował, ponieważ po
zajęciach z Jonnym (tam się działo tak dużo, że nie starczy dnia, żeby opisać!)
mieliśmy zaprezentować mini lekcje na podstawie wylosowanych wcześniej tematów.
Teraz mogę zdradzić, że miałam temat, który brzmiał: ‘How to wire an English
plug’. Długo się nad tym zastanawiałam i muszę przyznać, że na początku nie
potrafiłam oderwać się od myśli – wyjaśnić, pokazać zdjęcia, może jakiś filmie
z youtooba… Cały problem polegał na tym, że w podejściu skoncentrowanym na
uczniu, to nie ja miałam być w centrum i tłumaczyć. Jak zatem nauczyć, nie
udzielając wyjaśnień, jednocześnie spowodować, że uczniowie będą pamiętać
kolejność podłączania kolorowych kabelków? I w końcu mnie olśniło. Angielska
wtyczka ma 3 dziurki i 3 kabelki w różnych kolorach. Moimi uczniami są
pozostali nauczyciele, więc mam do zaangażowania 7 osób. Nic nie będę
tłumaczyć, tylko rozpiszę im zadania na kartkach i podzielę na dwie grupy. 3
osoby będą dziurkami, 3 będą kabelkami i jedna zostanie śrubokrętem. Zadania
miały prosty przekaz typu: Dziurki: Earth, Live i Neutral ustawiają się w jak
na schemacie wtyczki, każda z dziurek lubi konkretny kolor. Z kolei kolorowe
kable muszą podejść i dogadać się, kto z kim tworzy parę. Na koniec śrubokręt
zbiera od połączonych par te informacje i na tablicy uzupełnia schemat rysunku
prawidłowego podłączenia kabli. Wyszło dobrze, wszystkim się podobało i
najważniejsze, że pamiętali, jak podłączyć te kable. Na koniec sesji, gdy już
każdy z nas przeprowadził swoją mini lekcję, wysłuchaliśmy opinii i rad
pozostałych nauczycieli. Powiem szczerze, że bycie ocenianym przez innych
nauczycieli jest dość stresujące, jednak te uwagi były bardzo pomocne i
pokazywały mocne i słabe strony. Na koniec zajęć dzieliliśmy się swoimi
doświadczeniami i spostrzeżeniami, zastanawialiśmy się, jakie pomysły
wykorzystamy w swojej pracy i jak ten kurs wpłynął na nas jako na nauczycieli.
Później otrzymaliśmy certyfikaty. Dla mnie ten dzień jednak się jeszcze nie
zakończył, bo nie byłabym sobą, nie odwiedzając Winchesteru – pierwszej stolicy
Anglii. Jeszcze przed wyjazdem wiedziałam, że koniecznie muszę zobaczyć
legendarny Stół Rycerzy Króla Artura, gregoriański młyn wodny, dom słynnej
pisarki Jane Austen, Katedrę, pozostałości po zamku (Great Hall), małe ukryte w
zaułkach uliczek kościółki, średniowieczne budynki na High Street i maleńki
prawdziwy pub z 1540 r. mieszczący kilka stolików – The Eclipse Inn.
Wystarczyło mi nawet czasu na spacer uroczą trasą wzdłuż rzeki i starożytnych
murów. Sprawdzając informacje o mieście wyczytałam, że można nawet przez
Internet zamówić spotkanie z wolontariuszem, który oprowadzi po mieście i
pokaże prawdziwe perełki. Niestety ja nie byłam pewna, kiedy pojadę do
Winchesteru, więc zwiedzałam go sama, chociaż z chęcią skorzystałabym z takiej
okazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz